Polak pojechał na wakacje do Hiszpanii.
Wiele słyszał o corridzie, więc postanowił ujrzeć to widowisko na własne oczy.
Stanął przed stadionem
– kupa ludzi, zero kasy.
– Wejdę na krzywy ryj
– pomyślał.
Odnalazł tylne wejście i obserwował z pewnej odległości, jak załatwiają to inni.
Jako pierwszy do odźwiernego podszedł gość w bogato wyszywanym złotem mundurze i powiedział:
– Matador!
– odźwierny nisko się ukłonił i otworzył przed nim drzwi.
Następnie zjawił się ubrany w czerń i srebro facet z czapką na głowie:
– Pikador!
– przedstawił się i odźwierny wpuścił go uprzejmie.
Chwilę później przed drzwiami stanął mężczyzna ubrany w purpurę i dumnie powiedział:
– Torreador!
Gdy ten również zniknął za drzwiami, Polak podrapał się po głowie, poprawił kanty w swoich dresach, śmiało podszedł do odźwiernego i rzekł:
– Teodor!