Trafiłam szóstkę w totka, ale… syn nigdy się nie dowie. Lepiej zabrać fortunę do grobu, niż finansować zachcianki synowej…

Moja historia zaczyna się dość nieoczekiwanie, bo któż mógłby przewidzieć, że wygram w totka? Prawdę mówiąc, nie wierzyłam, że to możliwe. Zawsze uważałam, że takie rzeczy przydarzają się innym, ale na pewno nie mnie. A jednak! Trafiłam szóstkę! Tylko… co teraz?

Decyzja, która zmieniła wszystko

Mój syn, Adam, to dobry chłopak, ale odkąd poznał swoją żonę, Alinę, zauważyłam, że zaczęły się w nim dziać dziwne rzeczy. Przestał być tym kochającym synem, jakiego znałam. Teraz najważniejsze były dla niego drogie prezenty, nowe auta, wakacje na egzotycznych wyspach… Życie stało się dla niego listą życzeń, a ja, niestety, byłam tą osobą, która miała je spełniać.

Z każdym rokiem Alina stawała się coraz bardziej wymagająca. Nie lubiła mnie, to było jasne, a Adam… No cóż, nie umiał postawić się swojej żonie. Nie raz próbowałam z nim rozmawiać, sugerować, żeby nie ulegał tak łatwo jej kaprysom, ale wszystko na nic. Miłość do Aliny była silniejsza niż zdrowy rozsądek.

Nieoczekiwany sekret

Kiedy wygrałam w totka, z jednej strony byłam przeszczęśliwa – miliony złotych na koncie! Mogłam spełnić wszystkie swoje marzenia, ale… coś mnie tknęło. Wiedziałam, że jeśli Adam dowiedziałby się o tej wygranej, pieniądze zniknęłyby szybciej niż się pojawiły. Alina znalazłaby setki wymówek, dlaczego „to dla nas najlepsze”, żeby wykorzystać fortunę na nowe wille, prywatne samoloty czy inne luksusy. I Adam, choć może gdzieś w głębi serca wiedziałby, że to nie ma sensu, to jednak zgodziłby się na wszystko, co tylko powie jego żona.

Zdecydowałam więc, że nie powiem im ani słowa. Będę trzymać tę tajemnicę do końca. Lepiej zabrać tę fortunę ze sobą do grobu, niż patrzeć, jak synowa wydaje ją na swoje fanaberie. A może, jeśli życie potoczy się inaczej, kiedyś przekażę te pieniądze komuś, kto naprawdę ich potrzebuje? Komuś, kto doceni, jaką wartość ma ten dar.

Czy zrobiłam dobrze?

Teraz, patrząc wstecz, zastanawiam się, czy podjęłam słuszną decyzję. Czasami nachodzi mnie myśl, że może powinnam zaufać Adamowi, że sam kiedyś się opamięta i będzie potrafił powiedzieć „nie”. Ale wtedy przypominam sobie wszystkie nasze kłótnie, momenty, kiedy Alina patrzyła na mnie z pogardą, a on… stał obok, nie mówiąc ani słowa.

Czy mogę zaufać, że on zrobiłby to, co należy? Nie wiem. Wiem tylko, że teraz czuję spokój. Pieniądze leżą na koncie, a ja mam czas, by zdecydować, co z nimi zrobić. I co najważniejsze – nie muszę się z nikim tłumaczyć.

Co o tym myślicie? Czy w mojej sytuacji postąpilibyście inaczej? Dajcie znać w komentarzach na Facebooku, jestem ciekawa Waszej opinii!