Syn był moim oczkiem w głowie. Teraz ma żonę, dziecko w drodze, ale wciąż przywozi do mnie pranie i wpada po jedzenie

Od zawsze wiedziałam, że mój syn jest wyjątkowy. Inteligentny, pełen uroku, zawsze w centrum uwagi – był moją dumą. Cieszyłam się, gdy dorastał, choć muszę przyznać, że kiedy znalazł sobie żonę, poczułam lekki niepokój. Jak to? Mój syn, mój mały chłopiec, miał teraz inne priorytety? Na dodatek dziecko w drodze? Jednak kiedy po ślubie wciąż wpadał do mnie z praniem, po jedzenie, czułam pewnego rodzaju ulgę. Moje serce mówiło mi, że wciąż jestem dla niego najważniejsza.

Nowe życie, stary schemat

– Mamo, masz coś do jedzenia? Zrobiłem zakupy, ale Monika mówi, że nie mamy nic konkretnego na obiad – zapytał, jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie. Uśmiechnęłam się pod nosem i sięgnęłam do lodówki.

– Oczywiście, synku. Wiesz, że zawsze coś dla ciebie mam – odpowiedziałam, podając mu garnek z zupą.

Tymczasem Monika czekała w samochodzie. Nigdy nie weszła do domu. Nie rozumiałam dlaczego. Czy to był jakiś rodzaj cichej wojny? A może po prostu czuła się niekomfortowo w mojej obecności? Nie pytałam, ale czułam, że coś wisi w powietrzu.

Narastające napięcie

Dzień, w którym wszystko się zmieniło, nadszedł niespodziewanie. Mój syn znowu przyniósł pranie, a ja jak zwykle byłam gotowa pomóc. W pewnym momencie, gdy rozwieszałam jego koszule, Monika wpadła do mieszkania jak burza.

– Czy ty naprawdę musisz to robić? – zaczęła ostro, a ja uniosłam brwi ze zdziwienia.

– Moniko, nie ma problemu. Zawsze to robiłam – odpowiedziałam spokojnie, choć w sercu czułam, że coś się zmieniło.

– Zawsze to robiłaś, tak? To może czas, żeby przestać? Może czas, żeby twój syn dorósł i wziął odpowiedzialność za swoje życie, zamiast biegać do mamusi po pomoc? – Jej głos drżał, a oczy były pełne gniewu.

Byłam zaskoczona. Nigdy nie myślałam, że moje pomaganie synowi mogłoby wywołać takie emocje. Spojrzałam na syna, ale on tylko spuścił wzrok.

Czy to koniec?

Po tej burzliwej rozmowie coś się zmieniło. Syn przestał tak często przyjeżdżać. Czasami przywoził pranie, ale Monika zawsze była w samochodzie, a on unikał rozmów. Czułam, jakby coś między nami pękło. Czy naprawdę robiłam coś złego? Czy pomagając synowi, sprawiłam, że jego małżeństwo stało się trudniejsze?

Zaczęłam się zastanawiać, czy to ja powinnam coś zmienić. Może Monika miała rację, że powinnam odpuścić, pozwolić im na samodzielność? Ale z drugiej strony, czy to źle, że wciąż chciałam być częścią życia mojego syna?

Jak byście postąpili?

A co wy o tym myślicie? Jak byście postąpili na moim miejscu? Czy powinnam pozwolić synowi i jego żonie żyć własnym życiem, czy nadal mogę pomagać, kiedy tego potrzebują? Dajcie znać w komentarzach na Facebooku, jestem ciekawa waszych opinii!