Odkryłam, co naprawdę kryje się za nadgodzinami męża… To, co zrobiłam potem, sprawiło, że już nigdy nie zapomni tego dnia!

Przez wiele miesięcy myślałam, że mąż po prostu ciężko pracuje. Nadgodziny, spotkania, wyjazdy służbowe – wszystko to wydawało się pasować do jego roli w korporacji. Jednak kiedy zaczęłam zauważać pewne subtelne zmiany, mój niepokój zaczął narastać. Postanowiłam przeprowadzić małe śledztwo i odkryłam coś, co wbiło mnie w ziemię… 

W moim życiu zapanował chaos, kiedy prawda wyszła na jaw. Zamiast dokumentów, mój mąż spędzał wieczory na „bliskiej współpracy” ze swoją sekretarką. To był cios, ale postanowiłam, że nie zostawię tego bez odpowiedzi. Zemsta? Była nieunikniona, ale to, jak zareagowałam, zaskoczyło nawet mnie…

Nadgodziny, które miały sens

Kiedy mąż zaczął pracować po godzinach, wcale mnie to nie dziwiło. Praca w dużej korporacji wymagała zaangażowania, a on zawsze był ambitny i odpowiedzialny. Wracał późno, często zmęczony, tłumacząc, że kolejny raport musiał być skończony na czas, a klienci naciskają. Zaufanie – to słowo było kluczowe w naszym związku. Nie miałam powodu, by wątpić w jego słowa.

Jednak pewnego dnia coś zaczęło mnie niepokoić. Po raz pierwszy zauważyłam, że telefon męża, który zazwyczaj leżał swobodnie na stole, teraz był zawsze przy nim, z ekranem w dół. Widziałam, jak dyskretnie zerkał na niego, kiedy dostawał wiadomości, a gdy pytałam, mówił, że to z pracy. Wtedy po raz pierwszy pojawiła się myśl, że coś może być nie tak.

Małe śledztwo

Zdecydowałam, że nie mogę dłużej ignorować swojego przeczucia. W cichy wieczór, kiedy mąż zasnął, postanowiłam przejrzeć jego telefon. Nie byłam dumna z tego, co robiłam, ale ciekawość i obawy wygrały. Odkryłam, że jego sekretarka, Aneta, wysyłała mu wiadomości, które wykraczały poza standardowe pytania o dokumenty. Niektóre z nich były wręcz jednoznaczne – zdjęcia, dwuznaczne komentarze. Serce mi zamarło.

Z jednej strony nie mogłam uwierzyć, że mój mąż, który obiecał mi wierność i miłość, spędzał czas z kimś innym. Z drugiej strony, te wiadomości były dowodem, że coś między nimi działo się od dawna.

Konfrontacja

Kiedy mąż wrócił kolejnego wieczoru, postanowiłam z nim porozmawiać. Nie chciałam robić scen, ale czułam, że muszę wiedzieć. Zapytałam wprost o Anetę i jego relację z nią. Byłam spokojna, opanowana. On spojrzał na mnie zaskoczony, potem zaśmiał się nerwowo.

– Co ty mówisz, kochanie? – zapytał, ale widziałam, jak jego twarz blednie. – Aneta? To tylko współpracownica, nic więcej.

Nie uwierzyłam. Wyciągnęłam telefon i pokazałam mu wiadomości, które znalazłam. Jego reakcja? Mieszanka złości i paniki. Zaczął się tłumaczyć, mówić, że to nie tak, że to tylko żarty, niewinne rozmowy. Ale ja wiedziałam, że za tymi „żartami” kryło się coś więcej.

Plan zemsty

Zrozumiałam, że nie mogę pozwolić, by to tak się skończyło. Nie zamierzałam go natychmiast zostawiać, chciałam czegoś więcej. Moja zemsta miała być słodka, przemyślana, a co najważniejsze – miała nauczyć go, jak bardzo mnie zranił.

Zaczęłam planować. Pierwszym krokiem było udawanie, że wszystko wróciło do normy. Zaczęłam być dla niego milsza, wyrozumiała, ciepła. On, zadowolony, że „sprawa” się rozmyła, wrócił do swojego dawnego trybu życia. Nie wiedział jednak, że ja za jego plecami przygotowywałam coś, co na długo zapamięta.

Postanowiłam skontaktować się z Anetą. Udając zainteresowaną współpracą, zaproponowałam jej spotkanie, podczas którego – jak twierdziłam – miałam pewne pytania dotyczące firmy męża. Nie spodziewała się, że to ja, jego żona, będę siedzieć naprzeciwko niej w kawiarni.

Spotkanie z Anetą

Gdy Aneta pojawiła się na spotkaniu, od razu ją rozpoznałam. Była młoda, pewna siebie, może nawet trochę zbyt pewna. Usiadłam naprzeciwko niej, uśmiechając się uprzejmie. Po kilku minutach kurtuazyjnej rozmowy, przeszłam do sedna.

– Wiesz, kim jestem? – zapytałam nagle, przerywając jej opowieść o korporacyjnym życiu. Spojrzała na mnie zdezorientowana.

– Żoną Roberta – dodałam, obserwując, jak wyraz jej twarzy powoli się zmienia. Jej pewność siebie nagle zniknęła, a w jej oczach pojawił się cień niepokoju.

Zaskoczona, nie wiedziała, co powiedzieć. Przez chwilę siedziała w ciszy, aż w końcu wymamrotała coś o „nieporozumieniu”. Ale ja wiedziałam już wszystko, co potrzebowałam.

Kulminacja

Po spotkaniu z Anetą nie miałam już wątpliwości, co muszę zrobić. W domu czekał na mnie mąż, pewien, że wszystko jest w porządku. Nie wiedział, co go czeka.

Przygotowałam romantyczną kolację. Kiedy usiedliśmy do stołu, powiedziałam mu, że zrozumiałam jego „potrzeby” i że chcę, byśmy zaczęli od nowa. Widziałam ulgę na jego twarzy, uśmiech, który miał świadczyć o jego radości. Nie wiedział jednak, że na zakończenie kolacji czekała go niespodzianka.

Na deser podałam mu dokumenty rozwodowe.

– To moja odpowiedź na twoje nadgodziny – powiedziałam spokojnie. – Teraz masz wolność, której tak pragnąłeś.

Jego mina? Bezcenna. Nie był w stanie wydusić z siebie słowa, kiedy wstałam od stołu i wyszłam z domu, zostawiając go z papierami na stole.

Czytelniku, jak byś postąpił? Jak byś zareagował na moim miejscu? Czy postąpiłam słusznie? Daj znać w komentarzach na Facebooku!