Dla mojego szefa-kochanka liczyła się tylko moja powierzchowność. Dopiero kiedy postawiłam ultimatum, zrozumiałam jego prawdziwe intencje

Gdy zaczęłam pracować w tej firmie, nie spodziewałam się, że moje życie tak szybko się zmieni. Przystojny szef szybko zwrócił na mnie uwagę, a między nami zaiskrzyło… Wydawało się, że wszystko jest na właściwym torze, ale nie wiedziałam, co tak naprawdę się za tym kryje Początkowo czułam się jak w bajce, ale to, co miało nastąpić później, przewróciło mój świat do góry nogami…

Relacja szybko przestała być tylko zawodowa. W końcu postanowiłam, że muszę postawić sprawę jasno. To wtedy ujrzałam prawdziwą twarz mojego kochanka, a to, co się wydarzyło, przeszło moje najśmielsze oczekiwania… Ale to nie był koniec niespodzianek, które czekały mnie w tej relacji…

Początek bajki

Zaczęło się niewinnie. Nowa praca, nowi ludzie, a wśród nich on – mój szef. Miałam wtedy dwadzieścia kilka lat i byłam pełna ambicji. Marek, bo tak miał na imię, szybko zwrócił na mnie uwagę. Był starszy, pewny siebie, przystojny. Każda z pracownic wzdychała do niego po cichu, ale to mnie wybrał. Poczułam się wyjątkowa, choć początkowo nie miałam pojęcia, że jego zainteresowanie nie kończy się na profesjonalnych relacjach.

Szybko zaczął zapraszać mnie na spotkania po pracy. Zaczęło się od kolacji biznesowych, które później przerodziły się w prywatne spotkania. Z początku byłam zachwycona. Czułam się adorowana, doceniana. Było w tym coś ekscytującego – romans z szefem, w tajemnicy przed wszystkimi. Jednak z czasem zaczęłam dostrzegać, że nasze spotkania mają swój schemat. Zawsze miało chodzić o mnie, o mój wygląd, o to, jak się prezentuję. Nigdy nie pytał o moje plany, marzenia, ambicje. Dla niego liczyło się, jak wyglądam u jego boku.

Narastające wątpliwości

Z każdym kolejnym miesiącem czułam coraz większy dyskomfort. Marek, który na początku wydawał się taki idealny, zaczynał pokazywać swoją prawdziwą naturę. Coraz częściej mówił mi, w co mam się ubierać, sugerował zmiany w wyglądzie. Z czasem zaczęłam się zastanawiać, czy dla niego liczy się cokolwiek poza tym, jak wyglądam.

Pewnego wieczoru, kiedy znów siedzieliśmy w jednej z eleganckich restauracji, nie wytrzymałam. W trakcie rozmowy, która po raz kolejny dotyczyła tylko jego oczekiwań, wzięłam głęboki oddech i postawiłam ultimatum: „Albo zaczniesz traktować mnie jak partnerkę, a nie ozdobę, albo to koniec.” Spojrzał na mnie z zaskoczeniem, jakbym powiedziała coś zupełnie irracjonalnego. Wtedy zobaczyłam w jego oczach coś, co mną wstrząsnęło – obojętność.

Kłótnia, która zmieniła wszystko

Marek próbował obrócić wszystko w żart. „Ale przecież uwielbiam cię taką, jaka jesteś! Piękna, zadbana, zawsze idealna.” Słowa te tylko dolały oliwy do ognia. „Tylko wygląd, tak?” – wybuchnęłam. „A co z moimi uczuciami? Marzeniami? Przecież nigdy nawet nie zapytałeś, co chciałabym robić poza tym, żeby wyglądać ładnie!” W restauracji zrobiło się cicho. Kelnerzy spoglądali w naszą stronę, a ja poczułam, że pęka coś we mnie – ta cała iluzja, którą sobie stworzyłam.

Marek stał się nagle zupełnie zimny. Jego spojrzenie nie wyrażało już niczego poza rozdrażnieniem. „Nie rozumiem, czego ode mnie oczekujesz. Myślałem, że podoba ci się nasze życie. Dlaczego tak nagle wszystko komplikujesz?” Wtedy dotarło do mnie, że dla niego nigdy nie byłam kimś więcej niż dodatkiem do jego życia. Byłam tylko „ozdobą”, której można było się pochwalić. Nie liczyły się moje uczucia, moje ambicje, ani to, kim naprawdę byłam.

Prawdziwe intencje

Po tamtej kłótni zerwałam z nim kontakt. Ale nie minęło kilka tygodni, a zaczęłam dostawać plotki od kolegów z pracy. Marek wcale nie był taki niewinny, jak mi się wydawało. Okazało się, że podobne „romanse” miał już wcześniej z kilkoma pracownicami, a każda z nich kończyła podobnie – odtrącona, kiedy stawiała jakiekolwiek wymagania.

Dopiero wtedy zrozumiałam, że dla Marka nie byłam pierwszą i na pewno nie ostatnią. On nie szukał relacji, miłości czy nawet partnerstwa. Chciał tylko zabawki, którą mógłby pokazać światu. Marek pokazał mi swoją prawdziwą twarz dopiero, kiedy postawiłam granice. To, co na początku wydawało się idealne, okazało się jedynie iluzją. Relacja, którą budowaliśmy, była oparta na fałszu, a ja byłam tylko jedną z wielu. Dziś wiem, że gdybym nie postawiła ultimatum, mogłabym spędzić jeszcze wiele miesięcy, wierząc w coś, co nigdy nie istniało.

Co myślicie o tej historii? Jak Wy byście postąpili na moim miejscu? Dajcie znać w komentarzach na Facebooku!