Teściowa wpadła na jeden dzień. Minęły dwa lata, a jej walizki wciąż zajmują połowę salonu
Pamiętam, jak teściowa po raz pierwszy przyjechała do naszego mieszkania. Była zdruzgotana po rozstaniu z mężem i potrzebowała kilku dni, aby dojść do siebie. Oczywiście, nie miałam nic przeciwko temu, bo kto by nie pomógł rodzinie w potrzebie? „Tylko na chwilę” – zapewniała mnie i mojego męża. Spakowała kilka walizek i przyjechała do nas.
Pierwsze dni były pełne współczucia i zrozumienia. W końcu nikt nie przechodzi rozstania łatwo, a my chcieliśmy być wsparciem. Ale ta „chwila” przeciągnęła się na tygodnie, a potem na miesiące. I choć początkowo myślałam, że teściowa wkrótce znajdzie sobie nowy dom, rzeczywistość okazała się zupełnie inna.
Narastające napięcie
Nasze małe mieszkanie zaczęło robić się coraz ciaśniejsze. Jej walizki nigdy nie zostały rozpakowane, a z czasem zajęły połowę salonu. Z dnia na dzień moja cierpliwość była wystawiana na coraz cięższą próbę. Moje prośby, aby porozmawiać o wyprowadzce, były zbywane milczeniem lub niejasnymi odpowiedziami. „Zaraz się tym zajmę”, „Już prawie znalazłam coś dla siebie”, mówiła, ale nic się nie zmieniało.
Mój mąż, kochający syn, wciąż próbował ją bronić, twierdząc, że przecież potrzebuje więcej czasu, że to skomplikowana sytuacja. Ale dla mnie było to nie do zniesienia – w końcu ile można żyć w trójkę na tak małej przestrzeni? Każda nasza rozmowa kończyła się kłótnią. Miałam wrażenie, że jego lojalność wobec matki stawiał ponad nasz związek.
Ostatnia kropla
Pewnego wieczoru, kiedy po raz kolejny zaczęliśmy dyskusję na temat jej wyprowadzki, doszło do ostrej wymiany zdań. Wyrzuciłam z siebie wszystkie emocje, które kumulowały się we mnie przez te dwa lata. Byłam wściekła, że moje prośby były ignorowane, że moje życie zostało zdominowane przez czyjeś problemy. Mąż w końcu się złamał i przyznał, że nie wie, jak z nią rozmawiać. Czuł się odpowiedzialny za nią po rozstaniu z ojcem i nie potrafił jej wyrzucić.
Ale prawdziwy cios przyszedł nieco później, kiedy niespodziewanie teściowa podeszła do nas podczas kłótni. Złapała mnie za rękę i powiedziała coś, czego nigdy bym się nie spodziewała.
- Nie miałam pojęcia, że tak się czujesz. Nie chciałam wam sprawiać kłopotu. Prawdę mówiąc… wkrótce się wyprowadzę. Znalazłam mieszkanie, ale nie chciałam wam mówić wcześniej, bo nie byłam pewna, czy dam radę finansowo. Teraz jednak wiem, że mogę to zrobić.
Zamarłam. Z jednej strony poczułam ulgę, że w końcu miała zamiar się wyprowadzić. Z drugiej, było mi wstyd, że tak wybuchłam. Nie wiedziałam, że przeżywała to na swój sposób, ukrywając przede mną swoje plany, bo nie chciała nas dodatkowo obciążać swoimi problemami.
Zakończenie
Teściowa rzeczywiście wyprowadziła się kilka tygodni później. Zrozumiałam, że jej obecność nie była celowym działaniem, a wynikiem jej strachu przed samotnością i niepewnością co do przyszłości. Nasze relacje uległy poprawie, choć pozostała pewna doza dystansu po wszystkim, co przeszliśmy.
Co byście zrobili?
Czy bylibyście w stanie wytrzymać tak długo, mając teściową w domu? Jak zareagowalibyście na takie zachowanie? Dajcie znać, co o tym myślicie w komentarzach na Facebooku!