Dowcip: Pewna turystka z Warszawy przyjechała w góry.

Pewna turystka z Warszawy przyjechała w góry.
A że nie miał kto jej doprowadzić na górę to idzie do bacy i się pyta:
– Baco, a nie wyprowadzilibyście mnie tam na szczyt? Zapłacę.

– Czymu ni, mogę zaprowadzić.
Poszli już w kierunku góry, a że baca był ładny i dobrze umięśniony to turystka mówi do niego:
– Baco, a nie bzyknęlibyście mnie za tym krzaczkiem?
– No dobra czymu ni.

No to Baca ją bzyknął, idą i za 100m turystka mówi do bacy:
– Baco, a nie bzyknęlibyście mnie znowu za tym krzaczkiem?
– No dobra.
No to Baca ją bzyknął idą dalej turystka znowu:
– Baco a nie bzyknęlibyście znów?

Nagle baca krzyczy do swojego syna:
– Józiu, Józiu!
– Co jest tato?
– Przynieś mi kożuch!

– Tata a na co ci kożuch, przecież lato jest, gorąco.
– Bo zanim ja z tą kurwą na szczyt wyjdę, to już zima będzie!