Sąsiadka knuła jak nas oskubać z kosztowności po teściowej. Grała miłą starowinkę, a zacierała ręce na spadek
Nasza sąsiadka, Pani Hela, zawsze wydawała się przemiłą, starszą kobietą. Zawsze oferowała pomoc, kiedy teściowa miała gorszy dzień, przynosiła ciasto i zawsze miała na wszystko radę. Jednak po pewnym czasie zaczęło mnie coś niepokoić…
Coś w jej zachowaniu nie pasowało. Zaczęła interesować się sprawami, które nie miały z nią nic wspólnego. A potem, kiedy teściowa niespodziewanie zmarła, odkryliśmy coś, co zmieniło naszą opinię o Pani Heli na zawsze…
Sąsiadka, która wszystko wiedziała
Pani Hela zawsze była obecna. Mieszkała zaledwie dwa mieszkania dalej i zawsze była gotowa do pomocy. Gdy teściowa źle się czuła, przynosiła rosół, sadzała się przy stole i rozmawiała z nami o dawnych czasach. „Zawsze można na nią liczyć”, myślałam wtedy z wdzięcznością. Ale z biegiem czasu coś zaczęło mnie niepokoić.
Często odwiedzała teściową, nawet kiedy my byliśmy w pracy. Wydawało się, że wie o wszystkim, co się u nas dzieje. Było to miłe, ale z biegiem czasu zaczęło mnie to irytować. Często dopytywała o naszą sytuację finansową, o to, jakie mamy plany z domem po teściowej, a nawet o jej kosztowności, które rzekomo „powinny być dobrze zabezpieczone”.
Pierwszy sygnał ostrzegawczy
Teściowa nie była osobą, która lubiła się chwalić majątkiem, a my również nie rozmawialiśmy o tym otwarcie. Ale kiedy Pani Hela zaczęła wspominać o biżuterii teściowej, coś mnie zaniepokoiło. Skąd wiedziała, co znajduje się w jej szufladach? Przypomniałam sobie, że kiedyś mówiła, że „pomagała” sprzątać, gdy teściowa nie mogła już tego robić sama. Wtedy nie wzbudziło to moich podejrzeń.
Ale kilka dni po śmierci teściowej, kiedy zaczęliśmy przeglądać jej rzeczy, okazało się, że wiele z tych cennych przedmiotów… po prostu zniknęło.
Nieoczekiwane odkrycie
Podczas przeglądania rzeczy w salonie, pod stosem starych listów, znalazłam coś, co mnie zszokowało – kartkę napisaną ręką teściowej. Była to lista, którą spisała jeszcze kilka lat wcześniej, dotycząca podziału biżuterii i innych kosztowności. W notatce wyraźnie zaznaczyła, co komu przypisuje – nam, dzieciom, oraz bliskim znajomym. Ale jedno nazwisko na końcu tej listy nie miało nic wspólnego z naszą rodziną. „Hela”.
Zdziwiona, podzieliłam się tą informacją z mężem. „Przecież mama nie wspominała o żadnym darowiznowym zapisie dla Pani Heli!” – zauważył. Zaczęliśmy podejrzewać, że nasza sąsiadka mogła mieć swoje własne plany względem majątku teściowej.
Niezaproszony gość
Pewnego dnia, podczas gdy byliśmy w trakcie rozważania, co zrobić z domem, Pani Hela niespodziewanie zjawiła się w drzwiach. „Wiecie, wasza mama obiecała mi kilka rzeczy. Chciałabym zabrać te pamiątki, zanim sprzedacie dom” – powiedziała, udając zatroskaną. Właśnie wtedy zaczęliśmy się domyślać, jakie miała zamiary.
Byliśmy zaskoczeni jej bezpośrednim podejściem. Zapytałam ją wprost, skąd wzięła taką informację. „Och, teściowa często mówiła mi, że chciałaby, abym miała coś na pamiątkę” – odpowiedziała, zacierając ręce. Wiedzieliśmy, że musimy działać szybko.
Prawda wychodzi na jaw
Postanowiliśmy przeszukać wszystkie miejsca, które Pani Hela często odwiedzała podczas „pomocy” teściowej. W jednym z pokoi, za szafką, znaleźliśmy schowany niewielki notes. Był to dziennik teściowej, który opisywał wszystkie wizyty Pani Heli i jej coraz częstsze pytania o biżuterię. Teściowa zauważyła jej natarczywość, ale nie chciała o tym mówić głośno.
Okazało się, że nasza sąsiadka przez lata knuła, jak nas oskubać z kosztowności po teściowej. Gdy odkryliśmy jej plany, była już za późno na przyjaźń, ale nie na działanie. Zgłosiliśmy sprawę na policję, a Pani Hela musiała wytłumaczyć się z zaginionych kosztowności. Szybko okazało się, że jej ręce były bardziej „lepkie”, niż nam się wydawało.