Ledwo po ślubie, a już spoufalona. Zamiast tradycyjnego „mamo” czy „proszę pani”, usłyszałam od niej: „Jadwiga to, Jadwiga tamto”. Bez ceremonii, jakbyśmy były stare przyjaciółki. I to od pierwszego dnia, zaraz po ceremonii ślubnej.
Zaskoczona, poczułam, że coś się zmienia. Wcześniej rozumiałam, że młodzi bywają nowocześni, nie przywiązują wagi do konwenansów. Ale teraz, kiedy stała się częścią naszej rodziny, spodziewałam się więcej respektu. Zawsze dbałam o to, by w moim domu obowiązywały pewne zasady – szacunek dla starszych, hierarchia, a tu nagle taka zmiana.
Od czasu ślubu zachowuje się, jakbyśmy były na równi. Na przykład, podczas rodzinnego obiadu, mówi do mnie: „Jadwiga, świetnie te ziemniaki przygotowałaś”. A ja myślę sobie: „Dziewczyno, przecież jestem twoją teściową. Gdzie podziało się to odwieczne 'mamo’, gdzie ten szacunek?”
Całe życie starałam się wychowywać swojego syna na człowieka z zasadami. A teraz, kiedy wprowadził do naszego domu nową osobę, oczekiwałam, że i ona będzie się tych zasad trzymać. Jednak, kiedy zwróciłam na to uwagę, obawiałam się, że zostanę oskarżona o czepialstwo lub zazdrość. Nie tego pragnęłam. Chciałam tylko, żeby traktowano mnie z odpowiednim szacunkiem – takim, na jaki zasłużyłam przez lata wychowywania syna i prowadzenia domu.
Ale to jeszcze nie koniec. Podczas jednego z rodzinnych spotkań, synowa odważyła się coś, czego nigdy bym się nie spodziewała. Usłyszałam słowa, które wbiły mnie w krzesło. Powiedziała do mnie, z pełną powagą: „Jadwiga, usiądź i odpocznij. Przecież nie musisz wszystkiego robić sama”. Jakby to ona była gospodynią tego domu!
Czy i Wasza synowa, lub ktoś bliski w Waszej rodzinie, tak się zachowuje? Co byście zrobili w tej sytuacji? Czy uważacie, że powinnam coś powiedzieć, czy może po prostu zaakceptować tę nowoczesność?